poniedziałek, 3 sierpnia 2015

PIERWSZY SZCZYT W SUDETACH - WIELKA SOWA

Przyszedł w końcu czas na pierwszy nasz wyjazd w Sudety. Odwiedziliśmy wiele wspaniałych miejsc, o których więcej już niedługo :)



 Pierwszym górskim rejonem jaki odwiedziliśmy były Góry Sowie. Skąd w ogóle taka nazwa? Otóż według legendy pewien kmieć miał 7 córek. Był on strasznym tyranem. Gdy  córki dorosły zaczęły się buntować. Któregoś dnia wędrowny kupiec dał im magiczną chustę, która mogła przemienić każdego, kto ją posiadał w zwierze. Ostrzegł jednak, że trzecia przemiana jest już nieodwracalna.  Dziewczęta postanowiły uciec z domu. Ojciec, gdy to spostrzegł bardzo się rozzłościł i poprosił wiedźmę o gałązkę bukową, która pozwała zmieniać wygląd. Wyruszył w pogoń. Dziewczyny dostrzegły go z jednego ze szczytów, szybko pomachały chustą i zmieniły się w szybkie zające. Kmieć bez zastanowienia przemienił się wówczas w jastrzębia. Widząc nad sobą cień ogromnego ptaka szybko przemieniły się w piękne łanie. Równie szybko ojciec przemienił się znowu, tym razem w wilka i rzucił się w pogoń. Siostry pamiętały, że zmieniając postać kolejny raz pozostaną już takie na zawsze. Ale nie miały wyjścia. Stały się sowami i odleciały, szukając schronienia w lesie. Mężczyzna wrócił do domu i wtedy zdał sobie sprawę co uczynił. Wieczorami dziewczyny- sowy przylatywały w okolice rodzinnej chaty, a góry niosły ich smutne pohukiwania. Ludzie zaczęli nazywać te góry Sowimi i tak już pozostało do dziś. 

To tyle legenda. :) A teraz czas na piękna rzeczywistość. Drugiego dnia urlopu wybraliśmy się na wycieczkę na Wielką Sowę, najwyższy szczyt Gór Sowich, a więc jednocześnie kolejny do Korony Gór Polski. 

Punktem startowym była Przełęcz Sokola w miejscowości Rzeczka. Całość wyjścia pod górę trwała ok. godziny. Po drodze mijaliśmy dwa schroniska - "Orzeł" oraz "Sowa". Na szczycie znajduje się wieża widokowa. Wstęp na nią jest płatny. Warto jednak zapłacić i delektować się wspaniałymi widokami - o ile oczywiście dopisze pogoda :) My mieliśmy wyśmienitą. :) 



Pierwsze widoki ukazały się już w okolicy pierwszego schroniska:





Na szczycie, za mną wieża widokowa:


A z wieży widoki takie :









A tutaj widok na Ślężę oraz widoczny w oddali po prawej stronie Sky Tower- najwyższy budynek we Wrocławiu :



Bardzo często na górskich szlakach mamy szczęście spotykać koty. Tak też było i tym razem - kot okazał się bardzo przyjazny, na co dowód na zdjęciach :




Wyprawę na Wielką Sowę zaliczamy zdecydowanie do udanych. Nie był to koniec naszych górskich wędrówek tego dnia, ale o tym już niebawem :)


1 komentarz:

  1. Bałabym się głaskać obcego kota :D. W dzieciństwie nie miałąm z tym problemu, ale teraz na starość mi się poprzestawiało :D. Takie legendy zawsze coś ciekawego :P. No a fotki z wyprawy bomba :*!

    OdpowiedzUsuń